środa, 14 listopada 2012

Rozdział 4

...dostałam esemesa od... Jacka (bardzo spodziewane), o treści:
"Kochana Kimi, byłaś dla mnie tylko kolejną naiwną pustą lalką do przelecenia, ale znudziłaś mi się. Krótko mówiąc - to koniec, następna będzie Donna!!"
Kiedy to przeczytałam przeszły mnie ciarki, ale nie chciało mi się płakać, nie było mi nawet smutno, czułam tylko złość rozrywającą mnie od środka. Złość na nikogo innego tylko na siebie i zdałam sobie sprawę z własnej naiwności. Gdy całowałam tego dupka w lesie przez myśl mi nie przeszło że mogę być jego kolejną zabawką!! Podeszłam do szafki, po książki do historii.
-Kim! Jesteś! nie widziałaś moje fona?! - zapytał mnie Jack.
-Nie, Donna, pewnie masz go jak zwykle w tylnej kieszeni spodni - odpowiedziałam zamyślona. Mój "chłopak" spojrzał na mnie dziwnie i podniósł jedną brew (tu z dedyką do Juliette).
- że, co? - spytał zbity z tropu.
-Nooo... mówię, że pewnie masz go w kie..., o Jack, cześć, sorki zamyśliłam się - powiedziałam zdziwiona że widzę przed sobą Donnę, wcale do niej nie podobną i to jeszcze w postaci dobrze zbudowanej osoby męskiej. powoli zbliżałam swoje usta ku niemu, ale w ostatniej chwili przypomniałam sobie o esie i porannej obietnicy, więc Anderson zamiast buziaka dostał z liścia.
- TO ZA..... czekaj, czekaj, jakie było pytanie? - przecież on nie mógł mi wysłać esemesa jak nie miał z czego!
-No... eeeee... czy widziałaś mój telefon - zapytał z nie do końca kumatym wyrazem twarzy. całej tej sytuacji przyglądali się nasi kumplowie, czyli:
Jerry oraz wtulona w niego Donna, Jula z Miltonem i Eddie, no i oczywiście całkiem przypadkowi, tak samo nie wiedzący o co chodzi "widzowie" typu:
Grece (wygląd) wpatrzona w zdezorientowanego Jacka, Tina (to) zżerająca wzrokiem Jerrego i od czasu do czasu obrzucająca Donnę wrogim, lodowatym spojrzeniem i ... no oczywiście Brody, który najwyraźniej za bardzo się za mną stęsknił! Zobaczyłam w jego ręku telefon Jacka - no! już wiem dzięki komu Jack ma czerwoną łapkę heya na policzku - no przecież nie prze zemnie, prawda?
-Tak owszem widziałam, i z resztą nadal widzę w ręku twojego ulubionego Brodiego - odpowiedziałam na jego pytanie.
-Yyyyy... mogę buzi na przeprosiny?! - Jack zrobił chytry uśmiech.
- Nie Jackuś, nie możesz, DZISIAJ!! ALE mogę cię przeprosić jutro  :) - podkreśliłam DZISIAJ żeby wiedział o co chodzi. - A teraz radzę odzyskać telefon!
-Masz słoniową pamięć - powiedział z miną zbitego psa.
-Nie tylko pamięć - powiedział krztusząc się ze śmiechu Jerry, za co dostał kopniaka od Donny, a spytałam:
-MA KTOŚ KRAKERSA????!!!!!
-NIEEEEEEEEEEEEE TYLKO NIE TO! SORRY NIE ZABIJAJ MNIE!!!!! BABCIU JETEM TYLKO DZIECKIEM!!!! - piszczał.
- Moje znęcanie się przerwał dzwonek. w mgnieniu oka korytarz opustoszał, a najszybciej ewakuował się Jerry. Słychać było jęki brodyego który najwyraźniej poczuł już pięść Jacka. Tylko nas troje, albo dwoje zostało (ja, Jack i coś co zostało po Brodym)
-Jack?
-Tak?
-Tylko go nie zabij bo nie chcę żebyś gnił w więzieniu czy tam poprawczaku!
-Dzięki KOCHANIE, jeszcze zdążysz ze mną dzięki temu pójść do kina, SŁONKO!!!
-COFAM!! Najwyżej będę cię odwiedzała co dziennie!
-O nie.... Jack zlituj się - usłyszałam Brodyego.
- Uwaga "morderco" dyro idzie!! - ostrzegłam. Razem z Jackiem szybko schowaliśmy się do schowka na mopy, a właściwie Jack mnie tam wciągnął.
-Ale tu śmierdzi!
-Ty chyba nigdy nie stanąłeś twarzą w twarz z Thompsonem, przy nim to jest czarodziejski zapach wróżek!!
Jako że w naszym schronieniu mieściło się ledwie 5 mopów, byliśmy blisko,aż za blisko siebei.
-Serio? - spytała - schowek na mopy?
-Mam przynajmniej szanse wygrać.
poczułam bliższą bliskość Jacka. w ostatniej chwili.....
U BRODYEGO:
Leżałem ciężko dysząc, zastanawiając się co właściwie się stało.byłem na zawodach, które przegrałem, później wracając zauważyłem że Amanda ma w ręku telefon Jacka i wysyła nim esemesa, wyrwałem jej telefon żeby pokazać go Kim i oddać Jackiemu i co za to otrzymuje? Super! myślałem tak gdy nagle usłyszałem:
-Co ty tu robisz Brody Renon? Nie powinieneś być na lekcji? KOZA.....
JACK:
Już miałem ją pocałować gdy nagle ona otworzyła drzwi i polecieliśmy prosto na dyra!!
-co do?! - wrzasnął.
- Przepraszam - bąknąłem i usłyszałem ociekającą niewinnością przemowę Kim:
- B przepraszamy pana, ale Jack wylał herbatę na stołówce i Marge kazała mu posprzątać i zaoferowałam mu pomoc, poszliśmy po mopy i zatrzasnęły się drzwi, i tak właśnie jesteśmy tutaj!
Dyro se wreszcie poszedł ze zrezygnowaną miną, Brody patrzył się na nas jak na ufo a ja powiedziałem:
- Poetycka wypowiedź, ratująca dwujkę młodych ludzi od....
-.... nie DZISIAJ, Jack.
-I tak wygram!
-Zobaczymy - czułem że z tymi słowami Kim jeszcze bardziej upewnia się w tym że mówi nieprawdę.
++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++
MAŁO AKCJI!! NO SAMA NIE WIEM DZIWNY I MONOTONNY, ALE CHCIAŁBYM USŁYSZEĆ OPINIĘ INNYCH :), A WIĘC CO ZMIENIĆ W TYPIE PISANIA? I JAK SIĘ PODOBAŁO? DZIELCIE SIĘ POGLĄDAMI I NAPAWAJCIE MNIE ENERGIĄ!! Proszę. :3

8 komentarzy:

  1. Wcale nie jest dziwny :D Jest świetny :D Czekam na następny :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Super! Loffff!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  3. Jest fantastyczny pisz tak dalej bo fajnie piszesz :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Omg! Zajebisty dziewczyno!<3 Czekam na next! <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Super !!!!!!!! <33 dawaj kolejny :DD

    OdpowiedzUsuń
  6. Super !!!!!!!!
    czekam na nexta ;p

    OdpowiedzUsuń
  7. Rozdział świetny, czekam na next;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Zostałaś przeze mnie nominowana do The Liebster Award, więcej informacji na: http://kick-in-it-opowiadania.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń